Do napisania tego tekstu skłonił mnie panujący w nazewnictwie bałagan uniemożliwiający śledzenie historii rozwoju organizacji kobiecych na Śląsku. Nazwa „Towarzystwo Polek”, oznacza często w powszechnym rozumieniu niemal wszystkie kobiece stowarzyszenia lub związki kobiet, które działały w regionie w latach 1900-1939. Tymczasem jest to tylko często powtarzany błąd.
Zależy mi na przekazaniu dwóch rzeczy. Po pierwsze mało znanego faktu, że kobiece stowarzyszenia do 1927 roku miały tu charakter wspólnotowy, oddolny, lokalny i masowy jednocześnie. Można się nawet spotkać z opinią, że „(…) polski ludowy ruch kobiecy (na przełomie XIX i XX wieku – przyp. mój) wywodzi swój rodowód ze Śląska, co stanowi cenny wkład tej dzielnicy w dzieje narodu”. To zapewne także punkt widzenia, z którym warto się kiedyś zmierzyć. Być może w kolejnym tekście.
Po drugie, źródła wskazują, że nazwa „Towarzystwo Polek”, a właściwie Związek Towarzystw Polek, w skrócie Towarzystwo Polek (ZTP lub TP) pojawiła się dopiero w 1920 roku. Związek podjął dziedzictwo ruchu kobiecego zintegrowanego najwcześniej wokół Towarzystwa Kobiet (TK), powstałego w 1900 roku w Bytomiu, a także grup kobiecych (lub mieszanych), które zakładały lokalne oddziały Towarzystwa Czytelni dla Kobiet, począwszy od 1903 roku w m.in. w Katowicach, Siemianowicach, Zabrzu, itd. W maju 1914 w Bytomiu odbył się zjazd delegatek bardzo wielu, bardzo różnych organizacji zrzeszających kobiety, które jednak zdecydowały się scalić w jeden Związek Towarzystw Kobiecych. Wieloletnią liderką TK oraz przewodniczącą ZTK oraz ZTP była Janina Omańkowska.
W trakcie pierwszej wojny światowej działalność Związku została zawieszona, aż do 1918 roku, gdy został utworzony Wydział Powiatowy Towarzystw Polek w Katowicach. Decyzję o rozszerzeniu działalności na inne powiaty podjęto na wiecu w Bytomiu. Wówczas też zdecydowano o utworzeniu kolejnych wydziałów powiatowych na Górnym Śląsku. W dniu 30 stycznia 1920 roku nastąpiła konsolidacja polskich organizacji kobiecych. Utworzono wówczas Związek Towarzystw Polek.
Związek Towarzystw Polek trwał co najmniej do wybuchu II wojny światowej. Jednak w 1927 roku nastąpił potężny rozłam w ruchu kobiecym. Od tego momentu nazwa ZTP oznaczała tylko część tego ruchu, tj. wyłącznie działaczki związane z sanacją. Sanatorki to były kobiety tego ruchu, wśród nich Maria Kujawska, często opisywana jako „Anioł z Ravensbrück”. „Korfanciorki”, które pozostały wierne chadecji i Wojciechowi Korfantemu przyjęły nazwę Związek Katolickich Towarzystw Polek (ZKTP).
Rozłam „na górze” długo utrwalał się w terenie. Obawiam się, że w wielu miejscach Śląska w nowych polskich granicach nigdy nie został uświadomiony do końca. Kobiety trwały w swoich lokalnych grupach działania skupione na codziennych aktywnościach: samokształceniu, samopomocy, organizacji oddolnej edukacji, wspieraniu lokalnych samorządów, organizacji bibliotek, czytelni i opieki medycznej. Gdy czytam dziś opisy ich pracy, zarówno te spisane przez nie same, jak i opracowania na ten temat, często zauważam, że kobiety zanurzone po uszy w obowiązkach rodzinnych, religijnych i społecznych, ten „odgórny” spór polityczny postrzegały mgliście i jakby od nich samych i ich spraw oddalony. Oczywiście nie wszystkie i nie wszędzie, ale zjawisko to na pewno miało miejsce, bo świadczy o tym ówczesna prasa, gdzie nasilona pro-polska, sanacyjna propaganda, a czasami niemal hejt*, wylewający się z wierszy i szpalt ośmieszał jedne kobiety wobec drugich, konfliktując je na poziomie prostych emocji, niekoniecznie zaś uświadamiając je w tym, co się tak naprawdę stało, co doprowadziło do rozłamu w tym wcześniej wspólnotowym, oddolnym, często sąsiedzkim działaniu kobiet. Polityczność tego rozłamu – jestem tego pewna – docierała naprawdę tylko do nielicznych.
Dlatego postanowiłam przypomnieć, kim były „Korfanciory”.
*w załączonym pliku przedstawiam przykłady
Nazwę „Korfanciory” przytacza m.in., związana z Uniwersytetem Śląskim, profesor Aleksandra Skrzypietz. W jednym z tekstów, poświęconych Janinie Omańkowskiej, pisze o „Korfanciorach, ale nazwę opatruje cudzysłowem. Faktycznie, nazywanie w ten sposób śląskiego, chadeckiego ruchu kobiecego po 1927 roku, nie stało się oficjalną nazwą działaczek, ani ówczesnego ruchu jako całości. Jednak określenie to dotyczyło tysięcy kobiet i w tym sensie wydaje się warte jest przypomnienia.
Nieformalna nazwa zwolenniczek Korfantego umacnia się na Śląsku po przewrocie majowym.
Gwałtownie rosnące polityczne napięcie pomiędzy wojewodą Michałem Grażyńskim a Wojciechem Korfantym sprawia, że kombatanckie (związane z powstaniami śląskimi) organizacje dzielą się wówczas radykalnie w swoich sympatiach. Podział polityczny i ideowy coraz ostrzej daje się także we znaki w bardzo licznym, kobiecym ruchu na Górnym Śląsku. Szacuje się bowiem, że przed plebiscytem, w 1921 roku, liczba członkiń różnych towarzystw kobiecych wynosiła nawet do 50 tysięcy osób.
Ciekawym – jakbyśmy to dziś powiedzieli spektakularnym momentem tego rosnącego konfliktu – staje się jubileuszowy Zjazd ZwiązkuTowarzystw Polek, który w dniach od 5. do 6. czerwca 1927 roku miał miejsce w Katowicach. Obrady i spotkania odbywały się równolegle – w Teatrze Miejskim (obecnie Teatr Śląski im. S. Wyspiańskiego) oraz w Domu Powstańca Śląskiego przy ulicy Sokolskiej (dziś Klub Muzyczny Wyższy Wymiar). Ponoć w kulminacyjnym momencie zjazdu skłócone kobiety wyległy na ulicę przed teatrem i stanąwszy po jej dwóch stronach dały wyraz swoim poglądom, obrażając się siarczyście, nie szczędząc osobistych przytyk, kalumnii, długo chowanych uraz. Musiała to być zaiste filmowa scena, o której z pewnością można rzec, że czeka na „swojego Kutza”.
Zjazd stał się nie tylko sceną rozłamu, ale niejako podwójnego przejęcia. Wykorzystała go chadecja i Korfanty do nadania części ruchu kobiecego nowej nazwy – Związek Katolickich Towarzystw Kobiet – , dookreślając silnie religijny wymiar działania, zaś zwolenniczki i zwolennicy sanacji obronili dla siebie nazwę Związek Towarzystw Polek, która miała już swoją markę i polityczną siłę w regionie.
Korfanciory i grażyńszczory (ew. sanatory – od sanacji) w gorącym pojedynku na słowa i gesty niczym nie różniły się od swoich ojców, braci i kolegów (korfanciorzy i grażyńszczoków) , którzy już w czasie powstań mocno byli poróżnieni wizją Śląska w Polsce i samej Polski.*
*Śląscy powstańcy po przewrocie majowym podzielili się na zwolenników wojewody Michała Grażyńskiego (nazywano ich grażyńszczokami i skupili się w Związku Powstańców Śląskich) i opozycjonisty Wojciecha Korfantego (tzw. korfanciorze, którzy utworzyli Związek byłych Powstańców i Żołnierzy).
Korfanty był w dużej mierze „ojcem chrzestnym” nazwy i kierunku tej części ruchu kobiecego, który od 1927 roku występował już jako Związek Katolickich Towarzystw Kobiet. Bardzo dobrze zdawał sobie sprawę z pomocowej, cichej i mało kosztownej, codziennej pracy kobiet, z ich religijności i przywiązania do katolickich rytuałów, modlitwy, posługi i pokory. Świetnie wykorzystał moment jubileuszu, gdzie zaprezentował podsumowanie i cele programowe, które zostały opublikowane pod tytułem „Ćwierć wieku wysiłku. Nowe czasy, nowe zadania”. Wytyczne tam zawarte zostały uznane za nowy program dla śląskich kobiet. Ciekawym zabiegiem badawczym byłoby przyłożenie do tamtych wydarzeń pojęcia „mansplaining”. Termin wywodzący się z zakresu socjolingwistyki oznacza objaśnianie czegoś w sposób protekcjonalny i deprecjonujący rozmówcę. Z reguły odnosi się do tłumaczenia czegoś kobietom przez mężczyzn, a w opisywanym tu przypadku wiele wskazuje na to, że w ówczesnych realiach zaproponowany przez Korfantego program nie był zbyt szeroko negocjowany (konsultowany) z kobietami. Kolejna kwestia do szerszego zbadania.
Wydaje się, że „Korfanciory” zostały przy Korfantym niemal bezkrytycznie. Cała krytyka skupiona została na „huzytkach”, „sanatorach”, na kobietach, które opowiedziały się za sanacją. Za inną wizją kobiet i Polski.
Pełny tekst „Ćwierć wieku wysiłku. Nowe czasy, nowe zadania” jest dostępny tu:
https://pl.wikisource.org/wiki/Strona:Wojciech_Korfanty_-_Ko%C5%9Bci%C3%B3%C5%82_a_polityka.djvu/29)
Bardzo szybko, bo także w czerwcu 1927 roku nakładem Śląskich Zakładów Graficznych i wydawnictwa Polonia zostaje wydana publikacja: „Kościół a polityka. Zadania Związku Katolick. Tow. Polek” , która włącza ww. artykuł w poszerzony tekst o moralnej roli kościoła, który „trzyma się z daleka od polityki” i „obojętna jest mu forma rządów”. Tam Korfanty, cytując encyklikę Leona XIII podkreśla, że „kościół stojąc ponad wszelkimi społecznościami z prawa i obowiązku odmawia podporządkowania się partiom politycznym i dostosowania się do zmiennych wymagań politycznych”.
(pełny tekst: https://www.sbc.org.pl/dlibra/show-content/publication/edition/16794?id=16794 )
Dziś czytając fragment przemówienia Korfantego skierowanego do kobiet – „(…) Patrzymy dziś na żniwo ćwierć-wiekowych wysiłków naszych Towarzystw Polek, a patrzymy na nie z dumą, bo świadczy ono, że T-wa Polek walczyły z wielkim skutkiem o sprawiedliwość w życiu narodowem i społecznem i w tej walce posługiwały się praktykowaniem miłości bliźniego i charytas chrześcijańskiej, które były główną zachętą ich działania.” – widzimy, jak śląski lider czyni kobiety zakładniczkami swoich idei. Jak mocno osadza je w centrum wydarzeń, w plastycznym obrazie „chrześcijańskiej charytas”, jak czyni kobiety ważnymi jednocześnie obciążając je odpowiedzialnością za dalszy los tej idei. Przekazuje ją kobietom jak bezbronne dziecko i zachęca do matczynej miłości i opieki. Nie myli się, wybiera słuszne metafory. Wiele kobiet, w tym jego żona Elżbieta, pozostaje na zawsze wiernymi swemu bożycowi , „korfanciorami”, o których dziś już prawie nikt nie pamięta.
Z drugiej strony ofensywa obozu prorządowego, silna i umiejętna propaganda sprawiają, że w województwie śląskim w okresie II RP umacnia się bardzo szybko pozycja sanacyjnego Towarzystwa Polek i Towarzystwa Młodych Polek. Dzieje się to oczywiście kosztem „korfancior”, czyli Związku Katolickich Towarzystw Polek (ZKTP), ale także niemałe znaczenia ma „koniec kobiecej wspólnoty”, na szersza skalę, w tym m.in. odpływ kobiet z Narodowej Organizacji Kobiet (NOK) oraz z likwidowanego Towarzystwa Polek przy Narodowej Partii Robotniczej (NPR). Zaczyna się trochę inna era już nieco innych kobiet. Na Śląsk dociera coraz więcej sygnałów emancypacji kobiet, tendencji feministycznych i demokratycznych.
Jeszcze dwa słowa o liczbach – w dużym przybliżeniu ocenia się, że w 1927 roku, po rozłamie Towarzystwa Polek (nazwa przypominam pozostała przy sanacji) liczą ok. 13 tysięcy członkiń, a w 1936 roku liczba wzrasta do 67 tysięcy wraz z Towarzystwem Młodych Polek. Pod względem struktury społecznej w ruchu tym przeważają robotnice (kobiety ze środowisk robotniczych), zrzeszając kobiety miejscowe i napływowe.
Na koniec, jako ciekawostkę, warto przypomnieć, jak prowadzona była ideologiczna, czy też partyjna walka o kobiety, ten – o czym już była tu mowa – niezmiernie cenny narybek dla każdego obozu politycznej sceny. W sanacyjnym „Gustliku. Wesołym dodatku do Polski Zachodniej”* z dnia 15.10.1927 czytamy, że na zebraniu w Lipinach:
„(…) 24 kobiet dodało się do Tow. Polek zapisać i 26 młodych Polek. Dopierz ci się to Tow. Polek będzie rozwijać! Kochano Rózalko, jak będziemy miały nasz babski cąber, to cię już naprzód zapraszamy, żebyś wiedziała się stawić. Proszą cię też wyjaśnij to tym wszystkim babom co to jest „Kat Tow. Polek“ bo one padziom, że one są stare Polki a my padamy, że są korfanciory. Za Korfantego się wstydzą, ale jednak mu podlegają, a nas by chciały nim szpecić…(…)”.
*Pismo składało się z wymyślanych od początku do końca propagandowych listów do Gustlika i Rozalki.
(Więcej: https://www.sbc.org.pl/dlibra/publication/343703/edition/324713/content )
Z kolei w innym, 25. numerze czytamy:
„Kochany Gustliku!
W niedziela 3 czerwca było u nos Bogucicach poświęcenie sztandaru „Katolickich“ Polek. Uroczystość ta blado im wypadła, bo prawdziwe towarzystwa polskie z Bogucic i Zawodzia odmówiły udziału, a to skiż tego, że na takie partyjne hocki-klocki Wojtkowe nie pójdom (…). W pochodzie oprócz paru międzynarodowych powstańców, neutralnych „feuermanów”, pora dziołch i pora „żołnierzy wątkowych“, z całego Górnego Śląska pozbieranych i kilka Towarzystw „Oberkatolickich“ Polek .. (…).
Tydzień cały przedtem chodziły korfanciory po izbach i łobiecywały naszym kobietom fartuchy jedwobne, jak pudom z nimi na „umcug“, ale daremne obiecanki, bo nasze kobiety na taki lep nie poszły. Kobiety nasze znajom ta niedoszło posłanka „Zośka“, co to za Korfantym chciała, aby jej i ich chłopy po dwanoście godzin dziennie robiły. W politycznym tym „umcugu“ widziano nawet kościelny chór. Kongregacjo Marjańsko ze sztandarem. Na uroczystościach narodowych to tych związków żoden nie widzi (…). W tych „katolickich Polkach“ są tam też takie, co dzieci do minderhajtki * posyłają (…) .”
*niemiecka szkoła mniejszościowa
O działaczkach trwających przy ideach Korfantego niewiele już dziś można znaleźć samodzielnych tekstów. Wyjątkiem jest artykuł, emerytowanej nauczycielki historii z Knurowa, pani Marii Grzelewskiej zamieszczony kilka lat temu na stronie internetowej Przeglądu Lokalnego (Knurów, Gierałtowice, Pilchowice).
Tekst zawiera kilka błędów, gdyż jak się wydaje został napisany na wiele lat wcześniej zanim ukazały się zbiorcze naukowe opracowania na ten temat. Pozostaje jednak bardzo cennym świadectwem lokalnego praktykowania nazwy „Korfanciory” oraz wymienia z imienia i nazwiska dawne liderki, a także ich powiązania z innymi miastami oraz z „wojewódzkimi strukturami”, „samą górą” tzn. z Elżbietą Korfantową i Haliną Stęślicką. Tekst tłumaczy też dobrze, czym na co dzień zajmowały się „Korfanciory”. Oto fragment (za zgodą Pani Grzelewskiej):
„(…) Towarzystwo Polek powstało też w Knurowie. W jego działalności wyróżniały się: Maria Jeleń, Anna Białas, Jadwiga Pawełczyk, Jadwiga Dwucet, Maria Słonina. Anna Białas, (rocznik 1880) w 1912 roku założyła w Rudzie, swojej rodzinnej miejscowości, czytelnie dla kobiet. Po śmierci męża zamieszkała w Knurowie. Tu przyczyniła się do powstania Towarzystwa Polek (wespół z Jadwigą Dwucet). Organizowała patriotyczne obchody, uroczystości i wycieczki do Krakowa i Częstochowy. Współpracowała z ks. Władysławem Robotą, prowadząc działalność w Domu Związkowym. Od 1927 roku TP miało swoją przedstawicielkę w Radzie Gminnej – była nią Jadwiga Dwucet. Knurowskie członkinie przywiązywały dużą wagę do opieki nad dziećmi. Organizowały gwiazdkę bożonarodzeniową, jasełka, zabawy i wycieczki. Spory udział w tej aktywności miała też Halina Stęślicka (rocznik 1897). Była dziennikarką z Rybnika. Publikowała m.in. w Głosie Polek i Sztandarze Polskim. Na przełomie lutego i marca 1921 roku, w czasie przygotowań do plebiscytu na Górnym Śląsku, kierowała Sekcją Towarzystw Kobiecych Komisariatu Plebiscytowego z siedzibą w Bytomiu. Była często zapraszana z odczytami do Knurowa.”
(Więcej: https://przegladlokalny.eu/korfanciorki-czyli-nie-tylko-kinder-kuche-kirche )
Poszukując „Korfancior” zapewne zawsze warto sięgnąć do zasobów Śląskiej Biblioteki Cyfrowej , ale ciekawe informacje płyną też z niezinwentaryzowanych druków ulotnych rozproszonych po archiwach, muzeach, bibliotekach, jak również z not pojawiających się w słownikach biograficznych, wydawanych najczęściej sumptem lokalnych pasjonatów.
Na przykład w dwóch tomach (IV i VI) „Świętochłowickiego Słownika Biograficznego” wydanego w ramach Biblioteki Towarzystwa Miłośników Świętochłowic opisano kilka kobiet, o których z pewnością można powiedzieć, że były „korfanciorami” z krwi i z kości. Była nią Pani Anna Sebesta z Globiszów (1896-1972), oraz Małgorzata Wawrzyczek z Lejów primo voto Niederlińska (1883-1962).
Zainteresowanych ich losami odsyłam do Muzeum Powstań Ślaskich w Świętochłowicach, gdzie ww. publikacje znajdują się w zbiorach.
Rozproszenie danych o wielotysięcznych organizacjach kobiecych, brak systemowej kwerendy potwierdza tylko, że wciąż nienapisaną książką pozostaje nie tylko herstoria „Korfancior”, ale także historia udziału kobiet w górnośląskich dziejach.
Zebrała: dr Małgorzata Tkacz-Janik