Marian Zdziechowski – wybitny polski myśliciel – był pesymistą wobec szans na odrodzenie się tradycji europejskiej po nawale nazizmu i bolszewizmu. Ten konserwatywny i religijny filozof w swoim opus magnum: „W obliczu końca” przewidywał, że kultury mieszczańskiej nie sposób uratować przed ludyczną statolatrią, którą de facto był nazizm, czerpiący ze źródła volkizmu – idei rodem z niemieckiego romantyzmu, a także przed „wschodnią barbarią”, ucieleśniającą wulgarną interpretację przemyśleń Karola Marksa. Nazizm i bolszewizm – dwa wielkie bękarty kultury europejskiej – miały pogrzebać dawny porządek świata. Szczęśliwie, losy naszego kontynentu przebiegły inaczej. Jednym z działać oporu przed wzbierającą czerwoną falą była wojna polsko-bolszewicka.
Między 13 a 25 sierpnia 1920 r. doszło do zwycięskiego starcia armii polskiej, unicestwiającej agresję bolszewicką. Głównymi architektami wiktorii warszawskiej byli generałowie: Józef Piłsudzki, Tadeusz Rozwadowski, Józef Haller, Władysław Sikorski i Maxime Weygand.
Mijające ponad 70. lat od Bitwy Warszawskiej to dobra perspektywa by móc właściwie określić doniosłość tej zawieruchy. Taką ocenę podejmuje prof. Marian M. Drozdowski w rozprawie: „Wojna polsko-bolszewicka 1919-1921 z warszawskiej perspektywy”. Autor umiejętnie wprowadza czytelnika nie tylko w zagadnienie casus belli, ale doskonale opisuje napięcia w polityce odradzającej się Rzeczypospolitej oraz dynamikę europejskiej geopolityki. „Fenomen warszawskiego lata 1920 r. – pisze we wstępie Drozdowski – polegał na tym, że społeczeństwo obywatelskie stolicy po raz pierwszy na szeroką skalę potrafiło się zintegrować w stopniu znacznie większym niż to było w czasach Insurekcji Kościuszkowskiej, Księstwa Warszawskiego i Królestwa Polskiego, Powstania Listopadowego i Styczniowego oraz Rewolucji 1905 r. Sukces bolszewików w sierpniu 1920 r. groził utratą niepodległości i tożsamości cywilizacyjno-kulturowej całej Europie Środkowo-Wschodniej, a także Zachodniej”.