13 sierpnia 2021

Prof. Stanisław Nicieja: Wybitni trembowlanie – Ślązak i Podolanka

                           Wybitni trembowlanie – Ślązak i Podolanka

W historii Polski wyraziście zapisało się miasteczko Trembowla leżące nad ujściem rzeki Gniezny do Seretu. W czasach Rzeczypospolitej Obojga Narodów istniała tam słynna twierdza – warownia obronna, która broniła kraju przed inwazjami ze wschodu, głównie przed Turkami i Tatarami.

Po II wojnie światowej, gdy Polska straciła to miasto, wielu trembowlan osiadło na Śląsku. Do mitologii narodowej wszedł słynny film Andrzeja Mularczyka i Sylwestra Chęcińskiego pt. „Sami swoi”, a w nim postacie Pawlaka i Kargula, zagrane przez znakomitych aktorów Wacława Kowalskiego i Władysława Hańczę. Ich biografie oparte były na prawdziwych faktach. Obaj pochodzili ze wsi Boryczówka, leżącej tuż pod Trembowlą. Ale nim powstała legenda o Kargulu i Pawlaku, wcześniej z Trembowlą wiązały się dwie inne wybitne postacie – Ślązak Benard Pretwicz i Podolanka Zofia Chrzanowska, których biografie znalazły również wyraźne odbicie w polskiej historiografii i literaturze. W tym artykule pragnę przypomnieć ich biografie.

Bernard Pretwicz – dobry gospodarz choć hazardzista

Bernard Pretwicz (ok. 1500-1563) to jedna z malowniczych podolskich postaci epoki renesansu. Był zausznikiem królowej Bony i dzięki jej protekcji oraz własnej przedsiębiorczości posiadł znaczny majątek. Jako starosta trembowelski był dobrym gospodarzem. Handlował wołami i końmi. Z Turcji ściągał dywany i sukno. Był szanowany i wykazywał dużą roztropność polityczną. Zwracał uwagę królowi Zygmuntowi Augustowi oraz polskim magnatom, że Kozakom dzieje się krzywda przez niedopuszczanie ich do godności szlacheckich i że to może się źle skończyć dla Rzeczypospolitej. I nie mylił się, bo już niedługo nad Rzeczpospolitą zawisło widmo krwawych walk z Kozakami i w końcu powstanie Chmielnickiego.

Bernard Pretwicz przyjaźnił się z jednym z ostatnich Piastów, księciem legnicko-brzeskim – Jerzym Wspaniałym, mecenasem sztuki, budowniczym „śląskiego Wawelu” – Zamku Piastów Śląskich w Brzegu. Był również w zażyłych relacjach z księciem Albrechtem z Królewca – władcą Prus Wschodnich. Utrzymywał bliskie kontakty ze swoją śląską rodziną. Uczestniczył w kilkunastu wyprawach na Tatarów, skąd przywoził licznych jeńców, których później wymieniał na Polaków wziętych w jasyr. Karol Maleczyński znalazł w lwowskich archiwach zapis, że tatarskie matki strofowały płaczące dzieci pogróżką: „Przyjdzie Pretwicz i zabierze was w jasyr”[1]. Za jego czasów Trembowla znacznie się rozbudowała i była dość bezpieczna.

Pretwicz był także namiętnym hazardzistą, któremu sprzyjało szczęście. W historii Śląska istnieje legenda, że gdy Pretwicz przejeżdżał przez Niemodlin, zagrał w karty z tamtejszym hrabią, Laryszem. W pewnym momencie stawką był jeden z zamków. Pretwicz wygrał, stając się na siedemnaście lat właścicielem zamku w Dąbrowie Niemodlińskiej na Śląsku Opolskim[2].

W 1561 roku Pretwicz zapadł w letarg. Uważano go już za zmarłego, gdy niespodziewanie się obudził. Z tego powodu urządzono huczną biesiadę w Trembowli.

Był już za życia sławny. Pisali o nim Mikołaj Rej w „Zwierzyńcu”, Bartosz Paprocki, Marcin Bielski i Marcin Kromer, a dziś jest patronem jednej z ulic we Wrocławiu. Po śmierci Bernarda Pretwicza starostwo w Trembowli przejął jego syn – Jakub Pretwicz (1546-1613), który – mimo że doszedł do godności senatorskiej i uczestniczył w licznych wyprawach wojennych, m.in. ze Stefanem Batorym na Psków – nigdy nie osiągnął popularności swego ojca. Był jednak dobrym gospodarzem. Żonaty z córką hetmana Jerzego Jazłowieckiego – Elżbietą, wzbogacił Trembowlę i zapisał w jej dziejach ważną kartę[3].

W 1575 roku Tatarom udało się złupić Trembowlę, więc żeby to miasto podnieść z ruiny, król Stefan Batory musiał zwolnić je na wiele lat z wszelkich podatków. Za Zygmunta III Wazy Trembowla padła ofiarą buntu kozackiego pod wodzą Semena Nalewajki, a kilka lat później buntu Kantemira. Za każdym razem jej drewniany zamek płonął. Dopiero kolejny starosta trembowelski – Aleksander Bałaban postanowił zbudować na wierzchołku trembowelskiego wzgórza zamek kamienny, obszerniejszy niż poprzednie, zamknięty potężnymi, przysadzistymi basztami. Przekonał króla Zygmunta III Wazę, że warto z Trembowli uczynić kresową strażnicę, i pozyskawszy finanse, wzniósł warownię, która w XVII wieku stała się słynna podobnie jak kamieniecka. W centrum warowni, na obszernym dziedzińcu, wybudował pałac z kamienia ciosowego, a w nim – jak pisał kronikarz – mieściły się „komnaty z kominkami i drzwiami przedniej roboty stolarskiej, fladrem malowane”[4].  Po kilku dziesięcioleciach spokoju, za panowania Jana Kazimierza znów poczęły spadać na Trembowlę nieszczęścia. Po klęsce wojsk Rzeczypospolitej w bitwie z Kozakami i Tatarami pod Piławcami, 23 września 1648 roku, w twierdzy trembowelskiej wybuchła panika, która udzieliła się załodze zamku, co spowodowało, że 7 października polskie rycerstwo w popłochu opuściło tę twierdzę. Kozacy i Tatarzy bez najmniejszej przeszkody ją zajęli (na krótko), rabując wszystko, co można było wywieźć.

W czasie oblężenia Zbaraża, kiedy potężna armia zajęła rozległe okolice w pobliżu Trembowli, zapanował tam trudny do opisania głód. Mnich z karmelitańskiego klasztoru w Trembowli zanotował wówczas, a był to rok 1650: „Ludzie korę z lipiny darli, z plewami mieszali, mełli i z tego chleb piekli, niewiasty zaś psy łapały i jadły (…) Kozacy z Tatarami pasiekę klasztorną unicestwili, konie i inne dobytki zabrali, folwarki i chałupy podpalili”[5]. Apokalipsę tamtych lat dopełniła zaraza morowa, która w 1652 roku zdziesiątkowała ludność miasta. I znów król, tym razem Jan Kazimierz, musiał na wiele lat uwolnić Trembowlę od podatków, by miasto i twierdza mogły się podnieść.

Dramat upadku i wola odradzania się tego miasta przewija się niczym lejtmotyw przez całą wielowiekową historię Trembowli. Naliczyłem, że najazdów rujnujących miasto na całej przestrzeni jego dziejów było w sumie około trzydziestu.

Zofia Chrzanowska – polska Joanna d’Arc

W drugiej połowie XVII wieku zamek w Trembowli wyraziście zapisał się w historii Polski jako miejsce sławnej obrony, która w legendzie porównywana jest z obroną Zbaraża, Kamieńca Podolskiego, a nawet Częstochowy. Tylko że w tamtych miastach bohaterami byli mężczyźni, a tu – białogłowa, która zyskała rycerską sławę i u niektórych kronikarzy miano polskiej Joanny d’Arc[6]. Bieg wypadków był następujący.

W 1672 roku Turcy ponownie wkroczyli na Podole. Komendantem zamku w Trembowli był Kazimierz Kawecki. Obowiązywała wówczas zasada, iż każdy, kto chce się schronić w zamku, musi mieć przy sobie „strzelbę, ołów, proch i żywność na dwadzieścia niedziel”. 4 września Turcy otoczyli zamek, paląc i rabując okolicę, i zażądali poddania się załogi. Na wieść o tym, jak najeźdźcy postąpili z mieszkańcami innych miast podolskich, którzy nie chcieli im się poddać, Kawecki zdecydował oddać zamek Turkom. Twierdzę na krótko zajęła załoga janczarska, która wywiozła z niej cenne łupy, ale mieszkańców Trembowli oszczędziła. Taka sytuacja rzadko się zdarzała, ale miała mocny rezonans psychologiczny.

W 1675 roku na Podole znowu wtargnęły wojska tureckie, tym razem pod dowództwem wezyra Ibrahima Szyszmana. 20 września stanęły pod Trembowlą. Załoga liczyła zaledwie 200 obrońców pod dowództwem komendanta – płk. Jana Samuela Chrzanowskiego[7]. Ibrahim Szyszman rozpoczął od układów z oblężonymi. Napisał list do Chrzanowskiego, aby mając na względzie los innych zamków, oddał twierdzę bez oporu, jak to zrobił jego poprzednik przed trzema laty. Wezyr otrzymał odpowiedź szyderczą, która go mocno zirytowała. Postanowił więc zdobyć zamek i obrócić go w perzynę, aby stało się to przestrogą dla innych.

Rozpoczęto od zniszczenia wodociągu zaopatrującego w wodę studnię zamkową, a następnie pod osłoną ognia janczarzy przystąpili do robienia podkopów. Gdy dotarli do murów, przystąpili do zakładania min, by uczynić wyłom otwierający drogę do zamku. Silne eksplozje i ciągle ponawiane szturmy nasilały wśród obrońców zwątpienie. Na domiar złego zaczęło brakować żywności i amunicji. Chrzanowski zwołał naradę wojenną, na której – odwołując się do historii poddania zamku przed trzema laty – w nadziei, że wspaniałomyślny wezyr oszczędzi załogę, postanowiono przyjąć tureckie ultimatum.

Naradzie tej przysłuchiwała się żona Chrzanowskiego – Anna Dorota z Frezenów, używająca jednak imienia Zofia – i to jej reakcja na decyzję rady wojennej o poddaniu zamku w Trembowli weszła do narodowej legendy. Jest kilka jej wersji, ale według jednej z najstarszych – z kroniki Karola Milewskiego z 1721 roku – bieg wypadków miał być następujący. Gdy Chrzanowski udał się na spoczynek, jego żona weszła do sypialni ze sztyletem i oświadczyła: „Tą bronią odbiorę ci życie, mężu, i sama sobie śmierć zadam, jeśli mi natychmiast nie przysięgniesz, że zamku nie poddasz i do ostatniego naboju bronić go nie przestaniesz. Na miłość Boga, ojczyzny i wiarę małżeńską! Mężu! Szanuj wiek swój spędzony na usługach krajowych i jako dobry ojciec pozostaw nieskalane imię swym dzieciom”[8].

Chrzanowski, zaskoczony reakcją i odwagą żony, zdecydował zamku nie poddawać. Następnej nocy Zofia Chrzanowska, odziana w rycerski pancerz, stanąwszy na czele ochotników, uczyniła śmiały wypad do obozu tureckiego i wróciła do twierdzy z jeńcami, a w czasie tureckiej rekontry stała na murach z mieczem w dłoni. Wkrótce od strony Strusowa nadciągnął z odsieczą Jan III Sobieski, uwalniając Trembowlę od tureckiego niebezpieczeństwa.

Czyn Zofii Chrzanowskiej obrósł wyjątkową legendą. Z czasem przed zamkiem postawiono jego obrończyni pomnik, dłuta miejscowego artysty Jana Bochenka. Przedstawiał on stojącą na wysokim kamiennym cokole nadnaturalną postać Chrzanowskiej, która prawą ręką przyciskała do piersi krzyż, a w lewej trzymała dwa noże. Po pewnym czasie zmieniono układ rąk w figurze. W nowej wersji Chrzanowska w prawej ręce trzymała nóż, gotowa zadać śmiertelny cios mężowi skłonnemu poddać twierdzę, natomiast lewą ręką wskazywała na wroga, którego należy pokonać.

Pomnik Chrzanowskiej został mocno utrwalony w świadomości nie tylko trembowlan, ale i wszystkich odwiedzających to miasto. Córka gen. Stefana Grota-Roweckiego wspominała wyprawę do Trembowli z ojcem i jego opowieść o czynach Zofii Chrzanowskiej. Turyści mogli kupić w Trembowli cieszące się dużą popularnością pocztówki z tym pomnikiem, które do dziś można spotkać na giełdach filokartystów.

Monument ten rozbito w 1944 roku. Zwalona z cokołu figura kobiety długo leżała w trawie, aż w końcu ktoś uznał, że jest to zabytek, więc przewieziono rzeźbę do jednego z muzeów ukraińskich. Po uzyskaniu przez Ukrainę niepodległości i po kilkuletnich zabiegach polskiej strony figura Chrzanowskiej wróciła na swoje miejsce.

Przed wojną był w Trembowli jeszcze jeden pomnik poświęcony Zofii Chrzanowskiej. Wzniesiono go w parku miejskim w roku 1886, według projektu Tadeusza Barącza. Ten drugi pomnik miał kształt obelisku z tablicą z herbem miasta i dedykacją dla bohaterki.  Na jego szczycie stał orzeł z rozpostartymi do lotu skrzydłami, który trzymał w szponach wieniec laurowy[9]. Pomnik ten również został zniszczony przez Rosjan po zajęciu przez nich miasta.

Zofia Chrzanowska była przez wiele lat natchnieniem malarzy, poetów i pisarzy. Waldemar Okoń w książce „Alegorie narodowe” wymienia wielu twórców, którzy mitologizowali czyn Zofii Chrzanowskiej, „pasując ją na rycerza, obrońcę rubieży polskich” i „polską heroinę”[10]. Pierwszym, który wprowadził do sztuki polskiej bohaterkę walk o Trembowlę, był Franciszek Smuglewicz – autor namalowanego około 1796 roku cyklu obrazów historycznych, następnie uczynił to Andrzej Oleszczyński – twórca rycin zawartych w zbiorze „Rozmaitości polskie”. Kolejny obraz, pt. „Zofia Chrzanowska na zamku w Trembowli”, stworzył Leopold Loeffler. Najczęściej jednak reprodukowano rysunek Aleksandra Lessera z 1841 roku, pt. „Nieustraszona komendantka” (znany też pod nazwą „Obrona Trembowli”), na którym centralną postacią była Chrzanowska. Oryginał tego obrazu znajdował się w galerii w Korystyszowie, w kolekcji wołyńskiego miłośnika sztuki – hrabiego Karola Olizara. W czasie wojny obraz ten zaginął bezpowrotnie, a jego replika znajduje się w Muzeum Narodowym w Warszawie. Był popularny, gdyż – powielany i reprodukowany na widokówkach patriotycznych i kartach pocztowych – został rozpowszechniony w masowych nakładach.

Ważną rolę w mitologizacji Chrzanowskiej odegrali też: Adam Dunin-Borkowski, który opublikował w 1833 roku opowiadanie „Obrona Trembowli”; Tadeusz Bułcharyn – autor „Oswobodzenia Trembowli” (1834); Deotyma, czyli Jadwiga Łuszczewska – autorka arcypopularnej swego czasu „Panienki z okienka” –  w „Improwizacjach i poezjach” (1858); Jadwiga Strokowa – znana pod pseudonimem „Jadwiga z Łobzowa” – w opowiadaniu dla młodzieży „Tak czyni Polka”; Michał Asanka-Japołł – autor powieści pt. „Trembowelska gloria”, która była obowiązkową lekturą w podolskich gimnazjach, a także Tymon Zaborowski, który poświęcił Chrzanowskiej jeden z poematów w swoich „Dumach podolskich”. Na jej postać zwrócił również uwagę Stanisław Witkiewicz w monografii „Sztuka i krytyka”[11].

Adolf Nowaczyński – dramaturg, satyryk i publicysta, mający opinię „najgwałtowniejszego człowieka swego pokolenia”, pamflecista, którego sarkazm i drwina nie oszczędzały nikogo (piłsudczycy wybili mu oko za nazwanie komendanta Piłsudskiego „Komediantem”) – w swej błyskotliwej książce pt. „Tylko dla kobiet” (wydanej w 1934 roku) też zmierzył się z legendą Zofii Chrzanowskiej. Zdenerwowany różnymi rozprawami biograficznymi, w których jedni udowadniali, że Chrzanowska była z pochodzenia Niemką, a inni, że Żydówką, napisał, że przeciąganie tej postaci na wyłączność jednej czy drugiej nacji jest marną groteską. „Ważne – pisał – że Chrzanowska Trembowlę obroniła!”[12].

Józef Wybicki, autor słów hymnu polskiego, poświęcił Chrzanowskiej operę pt. „Polka”. Podobną drogą poszedł Jakub Kublicki, który stworzył operę „Obrona Trembowli, czyli męstwo Chrzanowskiej”.

Ballada Andrzeja Waligórskiego

W okresie PRL-u do mitu i legendy Chrzanowskiej odwołał się głośny wówczas satyryk, twórca wrocławskiego „Studia 202” i kabaretu „Elita” – Andrzej Waligórski (1926-1992). Stworzył on satyryczną „Balladę o obronie Trembowli”, która zyskała dużą popularność w interpretacji Tadeusza Chyły (1933-2014) – barda orkiestr ulicznych i zdobywcy prestiżowej nagrody na Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu za „Balladę o cysorzu” (również ze słowami Andrzeja Waligórskiego).

W „Balladzie o obronie Trembowli” czytamy:

…a kiedy tatarskie hordy podeszły pod Trembowlę,
To komendant Chrzanowski zgubił ze strachu pantofle,
Wypił pół kwarty miodu, rozbił czekanem stągiew
I powlókł się na wały wywieszać białą chorągiew.
Atoli jego małżonka, niewiasta wielkiego ducha,
Krzyknęła: – Zwariowałeś? Zrobią z ciebie eunucha!
Tu załkała na myśl o tym, nerwy w niej dziarsko zagrały,
Chwyciła w rękę pogrzebacz i wrzasnęła:
– Wszyscy na wały!
I dalejże rzucać w pohańców miski, sztućce, kawałki jarzyn,
Lać kaszkę mannę wrzącą, aż się z bólu skręcał Tatarzyn
I bluzgać gorącym barszczem, w którego zdradliwych falach
Tonęli krwiożerczy Nogajcy jęcząc żałośnie „O, Allach!”
Wtem nagle Dreptak-Aga, pryszczaty, wąsaty potwór,
Zaszedł Trembowlę od tyłu i wybił w murze otwór
I właził już do środka, a ta Chrzanowska bęc w łeb go pięścią
I zatkała wyłom. Sama sobą. A raczej swoją częścią.
Obróciwszy się jednak uprzednio twarzą do wnętrza fortecy,
By móc wydawać rozkazy, a w tę dziurę wstawiwszy…
hm… plecy.
Długo by opowiadać, jak czterdzieści tysięcy napastników
Zdobywało tę barykadę bez najmniejszych bodajże wyników!
Jak się nad nią straszliwie znęcali przy użyciu dzid, jataganów,
Samopałów, strzał zapalających i oblężniczych taranów.
Jakie piekielne petardy i miny zastosowali,
I jakie ohydne świństwa na niej wypisywali,
Aż nadszedł hetman Sobieski, przepędził całą tę zgraję,
Podszedł pod mur i zapytał: – Przebóg, a cóż to wystaje?
A sześć chorągwi husarskich krzyknęło: Jezus, Maryja!
O ile nas wzrok nie myli, to pani Chrzanowska Zofija!
Wówczas hetman zdjął z szyi medalion – przypiął jej z wielką wprawą,
Kazał pochylić sztandary i trzykroć zawołał: Brawo!!!
Następnie zaś –  chcąc wyrazić najwyższą cześć i szacunek –
Złożył na męczennicy hetmański pocałunek.
A pani Chrzanowska, myśląc, że ma dalej za sobą tę tłuszczę,
Ryknęła: – Możecie całować! Po dobroci też was nie wpuszczę![13].

 

 

[1] K. Maleczyński, Urzędnicy grodzcy trembowelscy, „Ziemia Czerwieńska”, rocznik 2, Lwów 1936, s. 307.

[2] A. Czyż, St. S. Nicieja, Zamek w Dąbrowie Niemodlińskiej, Opole 1981, s. 5.

[3] A. Tomczak, Bernard Pretwicz, [w:] PSB, t. XVIII (1985); W. Pociecha, Śląski bohater Bernard Pretwicz, „Śląsk” 1946, nr 10, s. 11.

[4] Słownik geograficzny…, s. 464.

[5] Tamże, s. 466.

[6] K. Szeląg, Anna Dorota Chrzanowska – polska Joanna d’Arc, „Mówią Wieki” 1976, nr 2.

[7] K. Piwowarski, Jan Samuel Chrzanowski, [w:] PSB, t. III (1937), s. 458.

[8] A. Bielowski, Pamiątki trembowelskie, Lwów 1861; A. Czołowski, B. Janusz, op. cit., s. 116.

[9] St. S. Nicieja, Twierdze kresowe…, s. 150.

[10] W. Okoń, Alegorie narodowe. Studia z dziejów sztuki polskiej w XIX wieku, Wrocław 1992, s. 118, 122, 179.

[11] M. Danilewicz-Zielińska, Próby przywołań. Szkice literackie, Biblioteka „Więzi”, Warszawa 1992, s. 391; St. S. Nicieja, Twierdze kresowe…, s. 152-154.

[12] A. Nowaczyński, Kto obronił Trembowlę, [w:] Tylko dla kobiet, Warszawa 1934, s. 165-169.

[13] A. Waligórski, Pieśń o obronie Trembowli, „Najwyższy Czas!: pismo konserwatywno-liberalne” 2005, R. 16, nr 11, s. XLVIII.