Antoni Wilgusiewicz
Muzycy pochodzenia lwowskiego i kresowego na Górnym Śląsku po I i po II wojnie światowej.
Wśród wielu lwowian i kresowian przybyłych na Górny Śląsk zarówno po I, jak i po II wojnie światowej znaleźli się – obok prawników, lekarzy, inżynierów- także i muzycy, którzy wzbogacili swoją twórczością kulturę muzyczną regionu. Śląsk znany był z tradycji muzycznych; poczynając od arystokracji poprzez mieszczaństwo aż do warstw ludowych muzyka była nie tylko słuchana, ale i uprawiana czynnie. Przybyli tu z zewnątrz muzycy musieli więc prezentować wysoki poziom artystyczny, aby osiągnąć sukces i zostać zaakceptowanymi przez miejscowych wykonawców i odbiorców muzyki. Poziom taki zawdzięczali na ogół nie tylko talentowi, ale i gruntownemu wykształceniu, które dawały lwowskie szkoły muzyczne, przede wszystkim Konserwatorium Galicyjskiego (potem Polskiego) Towarzystwa Muzycznego (istniejące od 1853 roku). Należy dodać, że problemy lwowskiego środowiska muzycznego szczegółowo przedstawił Michał Piekarski w wydanej niedawno (2018 rok) książce Muzyka we Lwowie.
W Katowicach Państwowe Konserwatorium Muzyczne zostało założone w 1929 roku. Nie było ono pierwszą polską szkołą muzyczną w mieście, gdyż takowa powstała w 1908 roku- był nią Instytut Muzyczny kierowany przez Leona Ostoję Ponieckiego (w czasach pruskich mogła to być jedynie placówka prywatna). Rektorem Konserwatorium w latach 1934-1939 i po wojnie w latach 1945-1946 (potem przeniósł się do Warszawy) był pochodzący z Wołynia Faustyn Kulczycki, specjalizujący się w muzyce wojskowej. W ramach Konserwatorium założył on jedyną w Polsce Wojskową Szkołę Muzyczną, a także Liceum Muzyczne; wydawał czasopismo Śląskie Wiadomości Muzyczne (1937-1939). Po nim przez krótki okres (maj-grudzień 1946) rektorem katowickiej uczelni muzycznej był znany kompozytor Bolesław Woytowicz, urodzony w Dunajowcach na Podolu, także i później związany z PWSM jako dziekan Wydziału Teorii Kompozycji.
Trzecim z kolei powojennym rektorem uczelni został Adam Mitscha, absolwent lwowskiego Konserwatorium (a także Wydziału Prawa Uniwersytetu Jana Kazimierza), od 1926 roku wykładowca obu tych uczelni. Uczeń wybitnego muzykologa Adolfa Chybińskiego, ceniony krytyk muzyczny, od 1929 roku w Katowicach, wniósł w życie muzyczne polskiego Śląska najlepsze lwowskie tradycje. Kontynuował tu pracę po II wojnie jako profesor Państwowej Wyższej Szkoły (obecnie Akademii ) Muzycznej – w latach 1947-1951 jej rektor. Udzielał się także jako kompozytor, sięgając do tradycji śląskiego folkloru, także w popularnych tu utworach akordeonowych. Zmarł w wieku 100 lat, w 1992 r. w Bielsku-Białej, został pochowany na cmentarzu przy ul. Sienkiewicza w Katowicach.
Nie był on jedynym w okresie międzywojennym przybyłym ze Lwowa wykładowcą Konserwatorium. Józef Cetner, urodzony w 1887 roku w Tarnopolu, wybitny skrzypek, przyniósł ze sobą znakomite tradycje lwowskie takich skrzypków, jak Lipiński czy Kochański; Tadeusz Krotochwila, podobnie jak Adam Mitscha absolwent Uniwersytetu Jan Kazimierza oraz lwowskiego Konserwatorium na stanowisku docenta kształcił skrzypków dla orkiestr symfonicznych oraz nauczycieli muzyki- sam zresztą uczył muzyki w katowickim gimnazjum im. Mikołaja Kopernika; docent Józef Drohomirecki- wiolonczelista, uczył już od 1929 gry na tym instrumencie w Śląskim Konserwatorium, po wojnie został koncertmistrzem WOSPR.
Już w okresie powojennym wykładowcą gry na skrzypcach, asystentem Tadeusza Krotochwili, a potem profesorem był Ryszard Fastnacht, urodzony w 1926 roku we Lwowie; pracował także w Filharmonii Śląskiej. Inny lwowianin, wykładowca PWSM (od 1958 roku prodziekan), to Franciszek Ryling (1902-1986), przed wojną uczeń wspomnianego Józefa Cetnera. Pracował on także w redakcji muzycznej Polskiego Radia Katowice i współpracował z ruchem śpiewaczym na Śląsku jako dyrygent chórów i twórca przeznaczonych dla nich utworów.
Uczniem katowickiego Konserwatorium w latach 1938-1939 był przybyły tu, a urodzony w Winnicy na Ukrainie Aleksander Gabrylewicz, znany po wojnie skrzypek i pedagog. Po ukończeniu w 1947 roku katowickiej PWSM pracował jako skrzypek WOSPRiTV (obecnie NOSPR), biorąc udział w jej licznych koncertach na całym świecie. Przez wiele lat, aż do śmierci w 1998 roku uczył gry na skrzypcach w PSM I i II stopnia im. Grzegorza Fitelberga w Chorzowie.
Znanym na międzywojennym Śląsku dyrygentem chóralnym był Adam Harasowski, urodzony w Delatynie koło Stanisławowa, który studiował na Politechnice Lwowskiej, ale poświęcił się muzyce. Ze względu na bogatą praktykę muzyczną został zaangażowany w 1933 roku jako kierownik artystyczny i dyrygent orkiestry Huty Piłsudski (po wojnie Kościuszko), tworzył także muzykę dla miejscowego teatru amatorskiego. W czasie II wojny światowej był pilotem RAF, mieszkał i zmarł w Wielkiej Brytanii.
O ile polskie szkolnictwo muzyczne we wschodniej części Górnego Śląska powstało już po 1922 roku, o tyle w części pozostałej dopiero po jej przyłączeniu do Polski w 1945 roku. Bogusław Tracz w swojej monografii Gliwic wspomina, że już 21 marca powstał tu Instytut Muzyczny im. Ignacego Paderewskiego, we wrześniu 1945 roku przemianowany na Szkołę Muzyczną. Działał w niej prowadzony przez Mieczysława Śliwskiego Ośrodek Kształcenia Artystycznego z działem baletowym i muzycznym. Tenże Mieczysław Śliwski, który był potem nauczycielem rytmiki w Szkole Muzycznej w Prudniku być może jest tym samym plutonowym Mieczysławem Śliwskim, który odznaczył się 14 maja 1919 roku w walce z Ukraińcami o Lwów- byłby to piękny przykład bohaterskiej postawy polskich muzyków w obronie Ojczyzny. Faktem jest, że jeszcze w 1945 roku kadrę szkoły zasilili wykładowcy i absolwenci lwowskiego Konserwatorium.
Najsłynniejszym uczniem katowickich szkół muzycznych wywodzącym się ze Lwowa był oczywiście w okresie powojennym przybyły tu w 1948 roku z Krakowa Wojciech Kilar. Najpierw kształcił się pod kierunkiem Władysławy Markiewiczówny w Państwowym Liceum Muzycznym (1948- 1950), a potem w PWSM, gdzie lekcji kompozycji udzielał mu Bolesław Woytowicz. Dyplom z wyróżnieniem uzyskał w 1955 roku i jak wiadomo, aż do śmierci w 2013 roku pozostał w Katowicach, których jest Honorowym Obywatelem.
Inny muzyk światowej sławy o lwowskich korzeniach związał się z Katowicami na krótszy okres, ale także zanotował tu znaczące dokonania. To Stanisław Skrowaczewski, urodzony w 1923 roku we Lwowie, gdzie mieszkał do 1944 roku- w czasie wojny jak wielu innych znanych wcześniej i później lwowian był karmicielem wszy w Instytucie prof. Weigla. Kontuzja obu dłoni przekreśliła jego karierę pianistyczną; po studiach w Krakowie i Paryżu u Nadii Boulanger został dyrygentem i jako taki w latach 1949-1954 kierował Filharmonią Śląską w Katowicach. Ostatecznie karierę muzyczną kontynuował w USA, gdzie mieszkał od 1960 roku do śmierci w 2017 r.
Po dziś dzień w obiegu publicznym instytucją muzyczną naszego regionu najbardziej kojarząca się ze Lwowem pozostaje Opera Śląska w Bytomiu. Dzieje Opery, a zatem i jej lwowskie korzenie zostały szczegółowo opisane w dziele Pół wieku Opery Śląskiej. Księga jubileuszowa Teatru z lat 1945-2000, pod red. Tadeusza Kijonki. Bytom 2001.
Jest ogólnie znane, że ojcem opery zwanej naprzód Katowicką, a potem Śląską z siedzibą w Bytomiu był Adam Didur, światowej sławy bas, mocno związany ze lwowskim środowiskiem muzycznym, którego liczni przedstawiciele pod jego przewodnictwem przybyli w 1945 roku na Śląsk. Za fundamentalną datę w dziejach polskiej kultury muzycznej na Górnym Śląsku uznaje się dzień 14 czerwca 1945 roku, kiedy to odbyła się premiera Halki wystawionej przez Didura z lwowskimi śpiewakami w rolach głównych: Wiktoria Calma (Halka), Lesław Finze (Jontek), Olga Szamborowska (Zofia), Adam Kopciuszewski (Janusz). Do grupy lwowskich artystów Opery bytomskiej zaliczamy także braci Hiolskich: Włodzimierza i jego starszego brata Andrzeja (dla odróżnienia Włodzimierz używał pseudonimu Lwowicz), a także śpiewaczki: Zofię Czepielówną, Jadwigę Lachetówną i Franciszkę Denis Słoniewską.
Trudno w tym miejscu opisywać kariery tych znakomitych artystów, przytoczę jedynie anegdotę (?) o Lesławie Finze, ulubionym uczniu Didura.
Lesław Finze urodził się 1 lipca 1918 roku we Lwowie. Jego rodzice prowadzili najelegantszy w mieście salon mody. Kierując się życzeniem ojca, przyszły artysta podjął studia prawnicze. Znakomity literat i historyk Lwowa, Jerzy Janicki, tak opisuje ten czas: …lecz kiedy znalazł się już na tym prawie, zjechał akurat do Lwowa Adam Didur, zaprzyjaźniony z Finzami. Wielki Didur dał się ubłagać, aby przy kolacji posłuchał, jak Leszek ładnie umie śpiewać. Już po pierwszym takcie Didur przestał jeść, po czym wyraził opinię, że Leszkowi znacznie bardziej będzie w życiu do twarzy w góralskich guniach Jontka niż w adwokackiej todze… (A do Lwowa daleko aż strach…, wyd. BGW, 1996)
Ze Lwowem w ten czy inny sposób był zresztą związany we wcześniejszym okresie swojej kariery muzycznej niemal każdy polski artysta operowy; tak np. Barbara Kostrzewska, artystka warszawska, rozpoczęła swoje występy we Lwowie podczas Targów Wschodnich, a Bolesław Fotygo Folański, rodowity warszawianin, debiutował jako artysta operetkowy, a potem grał i reżyserował we Lwowie w latach 1918-1920, kiedy to udał się na Górny Śląsk na tzw. występy plebiscytowe. Należy także dodać, że ze Lwowa do Bytomia przybyli nie tylko śpiewacy i muzycy, ale i pracownicy obsługi teatralnej- na ich czele stał dyrektor administracyjny Władysław Polak, zmarły w 1952 roku i pochowany niedaleko Adama Didura na cmentarzu przy ulicy Francuskiej w Katowicach. Sam Didur zajął się także pracą pedagogiczną w katowickiej PWSM jako dziekan Wydziału Wokalnego. Niestety, już 1 stycznia 1946 roku zmarł na atak serca podczas lekcji śpiewu- podobno jego ostatnie słowa brzmiały: Śpiewajcie dalej, nie przerywajcie…
Po Didurze funkcję dyrektora Opery do czasu przenosin do Gdańska w 1953 roku sprawował Stefan Belina Skupiewski, również śpiewak i pedagog, urodzony w Kijowie. Także i jego można zaliczyć do artystów skali europejskiej- tak np. w 1923 roku wykonywał on w mediolańskiej La Scali partię Tristana w operze Wagnera; dyrygował Arturo Toscanini.
W 1952 roku jako filia Opery Śląskiej rozpoczęła swoją działalność w Gliwicach Operetka, w 1955 roku usamodzielniona. I tu znajdujemy lwowskich artystów, jak Stanisław Tokarski urodzony w 1926 roku we Lwowie, chómistrz a potem dyrektor artystyczny (w latach 1982-1991 był dyrektorem Zespołu Śląsk w Koszęcinie). Zbigniew Lipczyński, urodzony także we Lwowie w 1907 roku, rozwijał tu swoją karierę muzyczną śpiewaka i radiowca do 1937 roku, kiedy to zatrudnił się w katowickiej rozgłośni Polskiego Radia. Po wojnie wrócił na Śląsk i w 1952 roku został pierwszym dyrygentem Operetki Śląskiej (był nim do czasu przejścia na emeryturę w 1972 roku)-jednocześnie był też kompozytorem piosenek i muzyki do filmów popularno-naukowych, autorem wierszy satyrycznych, przekładał na język polski libretta oper i operetek.
Trudno jest oszacować liczbę, a tym bardziej wymienić nazwiska lwowskich i kresowych muzyków działających na Górnym Śląsku. Czasem można natknąć się na ich groby na cmentarzach naszego regionu, jak na przykład na wspomnianym cmentarzu przy ulicy Francuskiej, gdzie przy płocie stoją dwa skromne krzyże. Jest tam pochowany Tadeusz Klimek zmarły w 1976 roku, artysta-muzyk, a także jego żona Czesława, oboje urodzeni we Lwowie. Nieznani i trudni do policzenia pozostają także odbiorcy ich twórczości, którym dostarczyli tak wielu wzruszeń, Pamiętam tylko mego ojca, Władysława, lwowianina, wielkiego miłośnika opery, który mieszkając w Zabrzu wiele czasu i wysiłku wkładał w wyjazdy na spektakle operowe do Bytomia. W papierach po nim znalazłem dwa pożółkłe programy operowe: Traviata z 1947 roku i Rigoletto z 1955 roku, z fotografiami wielu wspomnianych wyżej artystów. I to właśnie zainspirowało mnie do napisania tego tekstu.