W ostatnie dni karnawału po górnośląskich wsiach wędrowały różne maszkary, a wśród nich niedźwiedzie. Oprowadzanie maszkar zapustnych miało przynosić szczęście, a taniec gospodarzy z niedźwiedziem zapewniać dostatek i urodzaj.
Współcześnie wodzenie niedźwiedzia (misia, bera) odbywa się jeszcze w niektórych wsiach w okolicach Lublińca, Gliwic i Raciborza. Barwny korowód złożony z przebierańców, wśród których są m. in. kominiarz, leśniczy, panna z dzieckiem tzw. zowitka, diabeł, lekarz, policjant, śmierć i para nowożeńców, prowadzą Niedźwiedzia. Kostium niedźwiedzia wykonuje się ze skręcanej słomy owsianej (wcześniej z grochowin lub słomianych warkoczy) albo szyje z kożucha, włosiem na wierzch (obecnie też ze sztucznego futerka). Grupie towarzyszy kapela. Chodzą od domu do domu, tańczą z gospodarzami, psocą, brudzą sadzami, karzą mandatami, które są w rzeczywistości zaproszeniem na wieczorną zabawę. Czasem ktoś po drodze skubie z niedźwiedzia słomę, bo to dobra wróżba na cały rok. Za odwiedzanie domów przebierańcy otrzymują dary, np.: słodycze, alkohol, pieniądze, jaja.
Różny bywa los wodzonych w pochodzie niedźwiedzi. Nie tylko są symbolem płodności, obfitości, siły, ale też obwinia się je o wszelkie zło i nieszczęścia. W Świbiu niedźwiedzia pozostawia się przy życiu, w Samborowicach masarz zabija na niby misia, w Kopienicy i Łubiu, podczas wspólnej combrowej zabawy odbywa się sąd nad niedźwiedziem i skazuje na śmierć. Tradycyjnie obrzęd odbywał się we wtorek przed środą popielcową rozpoczynającą post, obecnie najczęściej w ostatnią sobotę karnawału.
Tekst i fotografie: Danuta Cholewa
Wodzenie niedźwiedzia w Miedarach.