– Dlaczego muszę zostawić te kafelki? – zapytał mnie właściciel lokalu, w którym dawniej mieścił się sklep rzeźniczy. Można było tam dostrzec oryginalny wystrój wnętrz, z widniejącymi na ścianach okładzinami ceramicznymi. – Czy to jest zabytek? – dziwił się mój rozmówca, w którego głosie wyczuwałam pretensję. Jego wątpliwości wydają się zrozumiałe. Zdobienie z ceramicznych płytek pochodzi, co prawda, z początku XX wieku, ale po latach uległo zniszczeniu i nosi wyraźne ślady licznych przeróbek. Czy w takim przypadku jest to rzeczywiście detal podlegający ustawowej ochronie konserwatora zabytków, czy też to tylko architektoniczna ciekawostka z ubiegłego wieku?
W trakcie mojej pracy jako Miejski Konserwator Zabytków w Gliwicach niejednokrotnie miałam do czynienia z podobnymi sytuacjami. Nierzadko byłam świadkiem, jak tego typu obiekty znikały z naszego otoczenia. A szkoda, bo nie są tak widoczne, jak detale zewnętrzne. Ukryte w mieszkaniach, sklepach, na klatkach schodowych są, niestety, narażone na niekorzystne przeobrażenia czy wręcz całkowity demontaż. Na domiar złego secesyjne kafle na ścianach sieni w przedwojennych kamienicach czy okładziny ceramiczne dawnych sklepów rzeźniczych nie mieszczą się w potocznym pojęciu „zabytek”. To przecież nie pałac, kamienica czy przynajmniej rzeźba.
Co robić? Często jedynym sposobem ratowania takich materialnych śladów przeszłości jest ich dokumentowanie, opisywanie, uwiecznianie w kadrze z myślą o zachowaniu „Adfuturam rei memoriam”. Mam nadzieję, że niniejsza praca pozwoli ocalić od zapomnienia to trudne i kłopotliwe, często niedostrzegane piękno.